środa, 13 stycznia 2016

Ci źli i Ci gorsi

Sicario, 25 września 2015,
Gatunek: dramat, kryminał
 Reżyseria: Denis Villeneuve
 Produkcja: USA
 Występują: Emily Blunt, Josh Brolin, Benicio Del Toro
 Czas trwania: 2 godz. 1 min.
Sicario to jedna z kilkunastu produkcji mająca premierę w 2015 roku, która przykuła moją uwagę, ale obejrzeć ją przyszło mi dopiero teraz. Za reżyserię tego kryminału odpowiedzialny jest Denis Villeneuve, osoba stojąca między innymi, za moim zdaniem, niezłym „Prisoners” a także bardzo dobrym „Enemy”. Tym razem zdecydował się na historię Agentki FBI, która dołącza do operacji CIA mającej na celu likwidację działalności meksykańskiego kartelu narkotykowego. Przed seansem zastanawiałem się, czy „Sicario” będzie lepsze od wymienionej dwójki i już po pierwszych minutach przeczuwałem, że tak. 

Film ten, niczym szczeciński raper o weekendowej ksywie wjeżdża z buta. Scena otwierająca Sicario to jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy moment tego nieco ponad 2 godzinnego obrazu. Nie zrozumcie mnie jednak źle, to nadal bardzo dobra produkcja, która atutów ma naprawdę sporo. Jednak to właśnie pierwsze 15 minut determinuje styl, w jakim Denis Villeneuve buduje swoje zeszłoroczne dzieło. Nie ma tu miejsca na miłostki. Jest brudno, surowo i zimno, choć akcja dzieje się w okolicach granicy amerykańsko meksykańskiej. To co w „Sicario” imponuje mi najbardziej to świetnie oddany klimat brutalnej rzeczywistości meksykańskiej mafii a także genialne ujęcia. Mamy tutaj do czynienia między innymi ze świetną sceną konwojową, kręconą z lotu ptaka, która podobnie jak ujęcie otwierające film trzyma w napięciu. Poza tym podczas seansu towarzyszy nam bardzo dobra muzyka islandzkiego kompozytora Jóhanna Jóhannssona, z którym to kanadyjski reżyser współpracował wcześniej we wspomnianym wcześniej „Labiryncie”. 

W główną rolę, wciela się laureatka czterech złotych globów - Emily Blunt. Ma do zagrania agentkę FBI Kate Macer. Wypada dobrze, jednak jest zdecydowanie przyćmiona przez resztę aktorów. Jednym z nich jest Josh Brolin, który przyzwyczaił już do bardzo dobrych ról. Tym razem również udało mu się świetnie wykreować swojego bohatera. W Sicario przyszło mu zagrać szefa jednostki specjalnej, Matta Gravera. Trzecim głośnym nazwiskiem jest tutaj Benicio Del Toro, filmowy Alejandro, chyba najciekawsza postać tej produkcji, choć trzeba przyznać, ze trochę sztampowa. Niemniej rola 48 letniego Portorykańczyka zapada najbardziej w pamięć i moim zdaniem jest najlepsza z wymienionej trójki. 

Podsumowując, „Sicario” to kolejna po „Labiryncie” i „Wrogu” solidna produkcja w reżyserii Kanadyjczyka. Zdecydowanie polecam zapoznanie się zarówno z produkcją zeszłoroczną jak i poprzednimi obrazami tego twórcy. 


8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz