piątek, 12 lutego 2016

Barany. Islandzka Opowieść - recenzja

Tytuł: Hrútar – Barany. Islandzka Opowieść
Gatunek: Dramat
Reżyseria: Grímur Hákonarson
Produkcja: Islandia
Występują: Sigurður Sigurjónsson, Theódór Júliusson
Czas trwania: 1 godz. 30 min.


Barany to kilkupłaszczyznowy islandzki komediodramat opowiadający historię mieszkających po sąsiedzku braci, których poza owcami dzieli niemalże wszystko. Jeden z nich to ułożony pragmatyk, który każde swoje działanie poprzedza refleksją, drugi zaś to typowa hulaj dusza nie stroniąca od alkoholu i pijackich burd. Poza tym są najlepszymi hodowcami baranów w swojej miejscowości. Dowiadujemy się tego z konkursu mającego miejsce na samym początku produkcji, którego wynik znacząco wpływa na późniejszą diagnozę trzęsawki, czyli nieuleczalnej choroby, która atakuje mózg owiec. 

Islandzki kandydat do Oscara, któremu ostatecznie jednak nominacja przeminęła koło nosa to bardzo solidna produkcja, która na przemian zadziwia, bawi i wzrusza. Sigurður Sigurjónsson i Theódór Júliusson, czyli aktorzy odpowiedzialni za rolę zwaśnionych braci bardzo dobrze wykreowali swoich bohaterów. Już po pierwszych kilku minutach czułem sympatię do tej dwójki i z takim odczuciem przesiedziałem cały seans. Gummi i Kiddi to w pewnym sensie brodate, ubrane w znoszone swetry uparte barany przy których te zaledwie półtorej godziny seansu mija błyskawicznie. Reżyser w bardzo wyważony sposób miesza komedię z dramatem dzięki czemu całość ogląda się bardzo dobrze.

Atutem najnowszego dzieła Grímura Hákonarsona z całą pewnością są niesamowite zdjęcia islandzkiego krajobrazu, za które odpowiedzialny jest Sturla Brandth Grøvlen. Ten sam, który popełnił wielokrotnie chwaloną przeze mnie Victorię. Poza przepięknymi ujęciami, naturalną wartością produkcji jest język islandzki, który ma w sobie coś magicznego.

Po „Baranach” chęć odwiedzenia tego nordyckiego kraju wzrosła we mnie kilkukrotnie. Właściwie jedynym mankamentem do którego mógłbym się przyczepić jest samo zakończenie, które na pierwszy rzut oka wydało mi się aż nadto otwarte. Z drugiej jednak strony jest ono zgrabną klamrą, dlatego nie będę na nie psioczyć i ocenę finału pozostawię Wam.

Podsumowując, jeśli planujecie weekendowy wypad do kina, to wchodzące właśnie na ekrany „Barany. Islandzka Opowieść” to bardzo dobra europejska propozycja. A jeśli powyższa recenzja Was nie zachęciła, to inne premiery znajdziecie tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz